Bellatrix Lestrange nigdy nie przejmowała się innymi. Nigdy nie obchodził
jej nikt po za nią samą. Nigdy nikogo nie kochała. Nawet, gdy urodziła
Alexandra - nie okazywała mu żadnych uczuć. Był niechcianym dzieckiem.
Miała dwie siostry: Andromedę i Narcyzę. Z pierwszą przestała utrzymywać
kontakt po tym, jak wyszła za mąż za mugolaka i okryła hańbą rodzinę.
Druga poślubiła wysoko cenionego Lucjusza Malfoya.
W przeciwieństwie do nich nie czuła żadnej sympatii do swojego męża. Wyszła
za niego tylko dlatego, że pochodził czystokrwistej rodziny. Jej prawdziwą
pasją i miłością był Czarny Pan. Złoto, kryształowe zamki i tysiące galeonów
nie miały znaczenia, bo to właśnie dla Toma straciła głowę.
Lord Voldemort posiadał miano jednego z najpotężniejszych czarodziei, jacy
istnieli. Słynął z obsesyjnej żądzy dążenia do perfekcyjności. Cały świat
musiał być doskonały i koniec. Pozbawiony nic nieznaczących mugoli, szlam i
zdrajców krwi. Z niektórych związków pomiędzy czarodziejem, a istotą nie
magiczną, rodził się charłak. Bycie nim oznaczało upokorzenie do końca życia.
Riddle nigdy nie wyobrażał sobie funkcjonowania bez magii. Jednak istniała
jedna rzecz, jakiej Czarny Pan nie potrafił i nie umiał zrozumieć… Miłość. Tak
mało, a tak dużo. Bella mogłaby dać mu serce na tacy, a on by je
odrzucił. Swój gniew wyładowywała na innych. Była wyjątkowo,
nawet jak na śmierciożercę, okrutną i żądną krwi oraz niezwykle inteligentną czarownicą , co z jej wybuchowym,
gwałtownym charakterem i doskonałym opanowaniem Czarnej Magii sprawiało, że
zajmowała wysoką pozycję wśród najniebezpieczniejszych czarnoksiężników. Miała
nadzieję, że przez jej status Lord zwróci na nią uwagę, niestety do tej pory
nie ukazały się żadne efekty. Będąc wierną Tomowi, nie wahała się przed
tępieniem i krytykowaniem, każdego, kto go zawiódł lub nagiął zaufanie. Nienawidziła
mieszańców pochodzących z rodzin mugolskich, pozbywała się ich z
satysfakcją. Podobno określenie „szlama” w magicznym świecie było uznawane
za wulgarne i żaden szanujący się czarodziej nie używał takiego słownictwa.
Lestrange mogłaby polemizować długo na ten temat. Kobieta żądna uwagi
Marvola była w stanie zrobić wszystko… Nawet, jeżeli wiąże się to z
niemożliwym.
***
Złoty Chłopiec Gryffindoru spędzał miłe popołudnie w towarzystwie Alexandra
w lodziarni Floriana Fortescue. Był już początek sierpnia i Dumbledore jeszcze
go nie znalazł. Oczywiście w Proroku znajdowały się artykuły głoszące między
innymi: „Wybraniec czarodziejskiego świata zaginął!”, „Czy porwał go
Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać?”, „Harry Potter nie żyje!” – I inne
głupstwa, jakie powypisywała Rita Skeeter. Nikt nie wpadł na pomysł, że może on
przesiadywać na Nokturnie w towarzystwie syna jednej ze śmierciożerczyń. Z
brunetem stali się niemal przyjaciółmi, nie zdradzali sobie swoich sekretów i
nie rozmawiali na niektóre tematy, ale można było ich tak określić.
- Alex? Kiedy ten twój kuzyn przyjeżdża? – Spytał zaciekawiony Potter. Nowo
nabyty kolega wspominał, że jego krewny przyjedzie w pierwszych dniach drugiego
miesiąca wakacji. Do tej pory Gryfon nie ma pojęcia, kto to jest, a Lestrange
nic nie chciał mu powiedzieć.
- Hm…? A… Chyba za dwa dni, ale w jego tempie będzie za cztery. Nigdy nie
przychodzi w ustalonym terminie. Dlatego jak już są jakieś spotkania rodzinne
to u niego w domu, bo inaczej się nie da.
Po dwudziestu minutach od zamówienia w końcu podeszła do nich kelnerka i
dała im ich lody. Gdy odchodziła uśmiechnęła się uwodzicielsko do Lestrange’a
ale on tylko skrzywił się i wrócił do rozmowy z Harrym. Dziewczyna prychnęła
pod nosem i podniosła głowę dumnie odchodząc. Potter, jak zobaczył swoją porcję
wytrzeszczył oczy.
- To miało być małe… - Jęknął.
- Jest małe.
- Dla ciebie, jesteś większy i starszy… to się nie liczy. – Marudził dalej.
- Liczy, liczy. Nie narzekaj, jedz. Musisz przytyć, jesteś zdecydowanie za
chudy.
- Yhmmhm… - wymruczał niezrozumiale Gryfon.
Często przekomarzali się w ten sposób. Niby kłótnia, ale przyjacielska i
nie było w niej za krzty nienawiści.
- Jak myślisz, do jakiego domu trafisz, gdy Tiara Cię przydzieli? – Wypalił
zielonooki.
- Najprawdopodobniej do Slytherinu. Nie miałbym, gdzie indziej. Do
Gryffindoru nie mógłbym, bo to odwaga, śmiałość, determinacja i lekkomyślność. Ravenclaw - nauka,
inteligencja i kreatywność, a Huffelepuff? Wszyscy Puchoni są tacy… Puchonowaci. Wiesz,
uczciwi, spokojni, sprawiedliwi… Nie nadawałbym się. Nie obraź się za wzmiankę
o Gryfonach. Nie pasujesz mi do nich… - zrobił minę myśliciela - … chociaż… nie
jednak nie.
Resztę deseru zjedli w ciszy, bo po długiej przepowie Alexa większość i tak
się rozpuściła. W kawiarni przesiedzieli godzinę, a wyszli o siedemnastej. Na
zewnątrz było kilkadziesiąt osób, które teraz robiły zakupy. Jak na sierpień
było chłodno i Harry zatrząsł się, a duża dawka lodów, jakie w siebie wcisnął
potęgowała wszystko. Lestrange zauważył jego grymas i jakby czytając mu w
myślach objął go ramionami, na co Gryfiak pisnął z zaskoczenia. Brunet
roześmiał się z reakcji młodszego chłopaka.
- No przecież widzę, że ci zimno.
I miał rację. Potterowi od razu zrobiło się cieplej.
- Alex? Ty nie… nie zostawisz mnie, prawda?
- Nie rozumiem. Dlaczego miałbym to robić?
- Bo… Gryffindor i Slytherin od zawsze ze sobą konkurują i jest wojna
między domami. Tak się przyjęło i wszyscy uznali to, jako zasadę…
- Harry… - zrobił przerwę -… zasady są po to, żeby je łamać. Nie zostawię
cię.
- Dziękuje.
Powiedział cicho. Bo słynny Harry Potter stał się dla Alexandra kimś bardzo
ważnym. I mówił prawdę, że nigdy go nie zostawi. Bo on zawładnął jego sercem i
to nie na chwilę.
- Dobra… powinniśmy iść. Nie możemy tu stać całą wieczność.
Rzekł i puścił zielonookiego.
- Tak, powinniśmy. - Oczy jeszcze niedawno skrywane za okrągłymi
szkłami przybrały wielkość piłeczek do ping ponga. – Cholera…
Przyjaciel odwrócił się i starał się dostrzec to, na co tamten patrzył
przez krótki moment.
- Co jest? – Spytał z niezrozumieniem.
- Te dwie dziewczyny, są z mojego domu i… - w tym momencie jego spojrzenie
skrzyżowało się ze wzrokiem Lavender Brown.
Była z nią jej przyjaciółka Parvati Patil.
= To Harry! Harry Potter! On żyje!
Zaczęły krzyczeć i wszyscy zwrócili na nie uwagę, a następnie spojrzeli na
osobę, na którą wskazywały. Na ulicy zrobiło się duże zamieszanie.
- Uciekaj. Aurorzy zaraz tu będą. Nie chcesz by cię złapali. Dumbledore
odeśle cię na Privet Drive. Nie chcesz tam wrócić.
Usłyszał głos w swojej głowie, przez chwilę nie wiedział, co robić, lecz
spojrzał błagalnie na bruneta, który stał jak wryty i patrzył na osoby
wytykające ich z podnieceniem w oczach.
- Alex… Alex… Chodźmy stąd, proszę cię. Alex!
Nie zastanawiając się długo złapał Lestrange za rękę i pociągnął w kierunku
wejścia na Nokturn. Z daleka dało się usłyszeć okrzyki, „Co on robi?!”,
„Dumbledore na pewno mu pomoże!”, „Kim był ten drugi?!”, „Patrzcie to
członkowie Zakonu Feniksa, pomogą mu!” Osoba w jego umyśle nie myliła się,
czarodzieje przybyli, a on nie chce, żeby go znaleźli. Chłopcy zwolnili biegu,
gdy dostali się na zamieszkały przez nich teren.
- Harry! Zwolnij!
Obaj zatrzymali się i oparli o ścianę jednego z tutejszych budynków. Głośno
dyszeli, będą musieli w przyszłości popracować nad kondycją.
- Nie mogą… Musimy iść do mieszkania… Nie chcę…
I po tych słowach bardzo szybkim krokiem zmierzał w kierunku Białego
Wiwerna. Na razie chciał uciec jak najdalej stąd i oczywiście będzie musiał
wytłumaczyć się swojemu towarzyszowi jego reakcją. Wiedział to. Z głośnym
hukiem otworzył drzwi do baru i wbiegł na swoje piętro, by pod wejściem
poczekać na Alexandra.
Ten dotarł zaraz po nim i podał mu rękę, aby wstał z podłogi.
- Chodź do mnie.
Później wyciągnął klucz i weszli do pomieszczenia. Brunet zajął fotel
stojący naprzeciwko sofy, na której usiadł Potter.
- Dlaczego tak zareagowałeś?
- Nie chcę ci mówić... Nie dla kaprysu. To dla mnie trudne. Nawet moi
przyjaciele, których znam już od początku szkoły nie wiedzą o niektórych
rzeczach i nie chcę... Nie chcę ci mówić... Nie obraź się, proszę.
Alex nie wiedział, jak miał zareagować. Przez chwilę wpatrywał się w
nastolatka z nieokreślonym wyrazem twarzy, ale po chwili wpłynął na nią
delikatny uśmiech. Podszedł do zielonookiego i położył mu dłoń na ramieniu w
geście zrozumienia.
- Nie gniewam się.
- Naprawdę?
- Tak. Naprawdę.
- Dziękuje.
- Chodź na dach, jest tam huśtawka i ładny widok.
Potter pokiwał głową i Lestrange teleportował ich na najwyższy punkt
budynku. Gryfon obszedł już nie raz cały blok i nie znalazł żadnego wejścia
na górę. Widocznie trzeba było użyć magii lub schody zastały
zabetonowane. Teren nie był pokaźny. Stał tu stół, parę krzeseł, a przy
jego końcu stała niewielka, materiałowa bujawka. Chłopcy podeszli do
niej i usiedli. Był z niej piękny widok na Nokturn i na Pokątną.
Na niebie było widniały gwiazdy, a żadna chmurka nie
raczyła się pojawić na nim.
- Alex? Co sądzisz o życiu po śmierci?
- Skąd to pytanie?
- Po prostu. Jak myślisz, co zmarli tam robią?
- Nie wiem, nigdy się nad tym nie zastanawiałem. Na pewno mają lepiej niż
na ziemi. Według tej... Religii mugolskiej istnieje niebo, gdzie trafiają
dobrzy i piekło - tam źli. Jest też prawdopodobieństwo bytu astralnego. Są
również duchy, ludzie nieszczęśliwi za życia.
- Słyszałeś o zasłonie, która jest łącznikiem pomiędzy naszym światem, a
tym drugim?
Brunet pokiwał głową.
- Sądzisz, że gdy ktoś za nią wpadnie to można go
stamtąd wydostać?
- Dlacz... Nie mam pojęcia. Musiałbym poczytać, nie jestem w stanie
ci odpowiedzieć. Nie rozumiem tylko, dlaczego mnie o to pytasz.
- Z ciekawości.
Skłamał. Myślał nad tym, czy mógłby w jakiś
sposób wyciągnąć Syriusza zza bariery. Słyszał powieści o tym,
że komuś udało wydostać się bliską osobę, ale nie pamiętał ich
całych. Gdyby mógł zrobiłby wszystko
by przywrócić ojca chrzestnego do
żywych. Nie mógł pogodzić się z jego śmiercią. Jeszcze na
łącznie pięć miesięcy, jak nie dłużej będzie
musiał przebywać z Dursleyami. Na nieszczęście Gryfona,
przypomniał mu się moment, gdy dowiedział się, że nie wróci do nich już nigdy
więcej.
-
Wiesz, co to oznacza?- Zapytał Syriusz w momencie, gdy szli ciasnym tunelem. -
Zdemaskowanie Petera Pettigrew?
-
Jesteś wolny. - Odrzekł Harry.
- Tak.
Ale jestem też... Nie wiem, czy ktoś ci powiedział... Jestem twoim ojcem
chrzestnym.
- Tak
wiem o tym.
- No,
więc... Twoi rodzice wyznaczyli mnie twoim opiekunem - Powiedział sucho Black.
- Na wypadek, gdyby coś im się stało... Oczywiście zrozumiem cię, jeśli chcesz
wrócić do swojej ciotki i wuja. Ale.. No… zastanów się. Bo kiedy zostanę
oczyszczony z zarzutów… to, jeśli chciałbyś mieć… inny dom...
W
żołądku Pottera doszło do czegoś w rodzaju eksplozji.
- Co?
Zamieszkać z tobą? – W tym momencie przez przypadek uderzył się głową w
wystający kawałek skały. – Wyprowadzić się od Dursleyów?
- Nie
ma sprawy, przypuszczałem, że nie będziesz chciał – dodał szybko – Rozumiem. Ja
tylko sobie pomyślałem…
-
Zwariowałeś? - Powiedział Harry ochrypłym głosem.
- No
pewnie, że chcę opuścić ich dom a masz jakiś? Kiedy mogę się przenieść?
-
Chcesz? - Zapytał. – Naprawdę?
- No pewnie!
***
- No
dalej! Stać cię chyba na więcej!
Ryknął
Black, a jego głos rozbrzmiał echem po pomieszczeniu. Drugi promień światło
trafił go w bok. Śmiech nie całkiem zgasł na twarzy Łapy, ale oczy rozszerzyły
się ze zdumienia. W tym momencie Harry puścił Longbottoma i zaczął skakać w dół
po stopniach, jednocześnie wyciągając różdżkę. Gdy był prawie na samym dole,
Syriusz przewrócił się, a ciało zgięło we wdzięczny łuk i poleciał w tył przez
zniszczoną zasłonę zwisającą z bramy. Gryfon dostrzegł strach wymieszany z
zaskoczeniem na twarzy czarnowłosego… Zniknął.
-
Syriusz! Syriusz! – Wrzeszczał Chłopiec, który przeżył. Kiedy dotknął ziemi
wystartował w kierunku podestu. Lupin chwycił go w pół, zatrzymując go.
- Nic
nie możesz zrobić, Harry…
-
Wyciągnijcie go, ratujcie, dopiero co zniknął!
- … już
jest za późno.
- Wciąż
możemy go dosięgnąć!
- Nic
nie możesz zrobić, nic.. On odszedł.
- Nie
prawda! Syriusz! Syriusz!
- On nie może wrócić Harry. Nie może, bo jest
m…
- Nie
jest martwy!!!
W tej
chwili zdał sobie sprawę, że okłamuje samego siebie, a jego ojciec chrzestny
nie żyje.
Po policzku Pottera spłynęła łza, głowa swobodnie opadła na coś miękkiego,
a ciałem i umysłem zawładnął sen. Lestrange spojrzał zdziwiony na niego, lecz
kiedy dostrzegł, że Harry zasnął uśmiechnął się delikatnie. Posmutniał, jak zobaczył na jego twarzy słoną kroplę. Starł ją delikatnie, by nie obudził młodszego chłopaka, a różdżką wyczarował pochodnie na których zapalił się ogień.
- Gdybyś wiedział... - zaczął szeptać - ... gdybyś wiedział w jaki sposób na mnie wpłynąłeś... Obiecuję, nie zostawię cię, nawet, gdy mnie odrzucisz...
~~~
To tak! Tekst napisany ukosem jest zaczerpnięty i zmieniony przeze mnie z "Harry Potter i Więzień Azkabanu" oraz " Harry Potter i Zakon Feniksa' - J.K.Rownling.
A tak wyobrażam sobie scenę na dachu budynku, między Harrym i Alexem:
Hej :D
OdpowiedzUsuńTak więc jestem :D
Po pierwsze pomysł na stworzenie Alexandra jest genialny! Już wyczuwam kuzynka Draco :P Oj się będzie działo haha :D Chętnie będę wpadać częściej na kolejne rozdziały.
W pierwszym rozdziale zauważyłam parę literówek. Piszesz np "Czego Złoty Chłopiec może szukać na Ulicy Śmiertelnego Nokturnu? W dodatku tam?", a z tego co wywnioskowałam ma być sam, albo"ale tutaj ma kuzyna, a tam nadal nikogo" i chyba powinno być nie miał ;) I inne takie, ale to tylko małe literówki :)
Będę zaglądać częściej. Mam nadzieję, że tak jak piszesz, niedługo pojawi się coś z Drarry xD
Obserwuję i Pozdrawiam :D
Hej,
OdpowiedzUsuńczyżby Alex zakochał się w Harrym? czyżby tym kuzynem był Draco, troszczy się o Harrego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńoch czyżby Alex zakochał się w naszym Harrym? Coś mi się wydaje, że tym kuzynem będzie Draco Malfloy ;] jak widać Alex bardzo troszczy się o Harreg..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
Hej,
OdpowiedzUsuńcoś mi się zdaje, że ten kuzyn Alexa to Draco Malfloy :) coś mi się zdaje, że nasz Alex zakochał się w Harrym, jak o niego się troszczy... cudownie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga