Chłopak o czarnych włosach i
intensywnie zielonych oczach po raz kolejny miał ten sam sen. Syriusz
Black, rzekomy morderca, były więzień Azkabanu, uciekinier trzymający w silnym
uścisku drobnego chłopaka z blizną na czole w kształcie błyskawicy. Obraz zamazał
się. Ojciec chrzestny Pottera mający różdżkę w dłoni i uśmiechający się do
niego, nie zauważył zaklęcia uśmiercającego lecącego w jego stronę, a następnie
wpadający za zasłonę. Ramiona Remusa Lupina silnie zakleszczone na
wrzeszczącym i płaczącym nastolatku z mordem w oczach skierowanych na Bellatrix
Lestrange, dumnie krzyczącą: "Zabiłam Syriusza Blacka! Zabiłam Syriusza
Blacka!" Później była już tylko ciemność i powrót do rzeczywistości.
Harry płakał. Co z tego, że miał piętnaście lat? Przecież łzy to nie powód do wstydu, a oznaka, że na czymś nam bardzo
zależy.
A w stanie, w jakim był, nie
dziwił się, że słone krople spływały po jego policzkach.
Na tegoroczne wakacje znowu
musiał wrócić do Dursleyów, ze względu na jego "bezpieczeństwo", o
którym Dumbledore tak zawzięcie mówi. Jego wujostwo zamknęło go w pokoju na trzy dni, codziennie dawali mu jedną lub dwie szklanki wody i udawali, że ten nie
istnieje. Za co został ukarany? Powiedział Dudley'owi, że
wyczaruje mu świński ogon. Niby nic takiego, bo i tak jeszcze przez 2 lata nie
może używać magii poza Hogwartem oraz jakie mogą być konsekwencje za straszenie
kuzyna, ale niestety dał się ponieść emocjom, które prawdopodobnie kiedyś go
zniszczą. Doskonale pamiętał jak podczas lekcji Oklumencji ze Snapem, profesor
powiedział mu, że musi nauczyć się je opanować. Żałował, że nie posłuchał
Mistrza Eliksirów. Do tego cały czas czuje w głowie czyjąś obecność. A
czyjąś, ma na myśli Voldemorta, który w Ministerstwie Magii, opętał
go. Dyrektor oznajmił, że nic mu nie będzie, co do końca nie idzie zgodnie
z prawdą. W końcu powiedział sobie "dość!". Nie wytrzymałby z tą
rodziną dwóch miesięcy, a mija dopiero pierwszy tydzień, gdy on już jest na
granicy załamania psychicznego. Spakował w pośpiechu swoje rzeczy...
Jeszcze tylko różdżka i może ruszać. Otworzył powoli drzwi, które na
szczęście były otwarte i szybko przemierzył korytarz kierując się na schody, po
których starał się schodzić powoli i cicho, z autopsji wiedząc, że jak nadepnie
za mocno to mogą zaskrzypieć i obudzić wuja Vernona. Zszedł na dół,
przekręcił zamek w drzwiach wejściowych, wcześniej nakładając na siebie
pelerynę niewidkę. Był pewien, że Albus Dumbledore kazał go obserwować i
aurorzy na pewno są gdzieś pobliżu. Nie wróciłby do nich z własnej woli,
chyba, żeby go zakneblowali i związali. Dotarł do ciemnej uliczki
rozejrzał się czy w pobliżu nie ma żadnego mugola, wyciągnął nad ulicę rękę, w
której trzymał różdżkę i wezwał Błędnego Rycerza, który pojawił się w kilka
sekund. Na tyłach pojazdu stał Stan Shunpike z karteczką w dłoni, na
której była skupiona całą jego uwaga.
- Witam w Błędnym Rycerzu,
nadzwyczajnym środku transportu dla zagu...
- Nie kończ, Stan. - Przerwał mu
Potter.
- A my się znamy?
Brunet podniósł do góry lewą brew
i spojrzał na niego wymownie. Harry, nie chcąc wyjść na idiotę, uśmiechnął się
sztuczne.
- Tak, poznaliśmy się dwa lata
temu. Pamiętasz? Chłopiec w okrągłych okularach, rozciągniętych ubraniach,
leżący na chodniku?
Niebieskooki zamyślił się
na dłuższą chwilę, cofając dwadzieścia cztery miesiące wstecz. Nagle
w jego głowie zapaliła się żarówka.
- A... Pamiętam... Jak ty się tam
nazywałeś? Longbottom? Tak?
Zielonookiemu zrobiło się głupio
na wzmiankę o imieniu, Przecież, wmówił mu, że nazywa się Neville
Longbottom, by uniknąć rozpoznania, a teraz czuł, że było to nie na miejscu.
- W zasadzie to nie... Jestem
Harry Potter i powiedziałem Ci wtedy fałszywe nazwisko. Sam nie wiem, czemu,
tak wyszło... - Skłamał.
- Potter? Oh... Nie traćmy czasu,
wsiadaj. Masz bagaż?
Nastolatek wskazał głową na kufer
obok niego, wszedł do środka przy okazji wyciągając z kieszeni 11 sykli.
Mężczyzna podążył za nim i odstawił jego rzeczy. Popukał w okienko kierowcy,
który zasnął za kółkiem. Ernest szybko podniósł głowę i wytężył słuch.
- Możemy ruszać, Ern. -
Powiedział konduktor.
-Tak, pal oponki, Ernie! Będzie
bombowo!
Krzyknęła stara przywieszka w
kształcie czaszki. Równocześnie była przewodnikiem Pranga. Łóżka jak i
krzesła mocno przesuwały się przy każdym większym manewrze, Rycerz jechał
bardzo szybko i łatwo było przez nieuwagę doznać kontuzji, a nikt
raczej nie zwracał uwagi na bezpieczeństwo pasażerów.
- W ogóle, dokąd cię niesie?
Gryfon podniósł wzrok, trzymając
się zawzięcie rurki przyczepionej do jednego z miejsc .
- Do Dziurawego Kotła... W
Londynie.
Wystękał nastolatek przez ciągłe
wstrząsy.
- Ern, słyszałeś? Do
"Dziurawego Kotła w Londynie."
Dziwny breloczek znów dodał od
siebie jeden z tych niepojętych komentarzy i zaczął mówić gdzie i jak powinien
jechać. Shunpike ze złośliwym uśmieszkiem wyciągnął przed siebie
rachunek. Gryfiak jak na zawołanie zapłacił i do końca nie odezwał
się ani razu. Nie miał ochoty na razie z nikim rozmawiać. Oczywiście
będzie musiał poprosić Toma by nikomu nie powiedział, że był w barze. Jakby
Dumbledore dowiedział się o tym, odesłałby go do Dursley'ów lub do Weasley'ów,
gdzie tym bardziej nie chciał być. Nie, że ich nie lubił. Wielkim szacunkiem
darzył Molly i Artura, za wsparcie i pomoc. Freda i Georga... Po prostu za sam
byt. Wystarczyło, że na nich spojrzał, a na jego twarzy uśmiech pojawiał się w
mgnieniu oka. Ron był dla niego jak brat, wierny przyjaciel... Percy również. A
Ginny? Niedawno weszła w okres dojrzewania i stała się nie do zniesienia,
zaczęła kleić się do niego i nie dawała mu w ogóle spokoju. Wiedział, że to
minie, ale na razie wolał trzymać się od niej z daleka. Po kilkunastu skrętach,
ściśnięciach, zahamowaniach dotarli do celu. Harry zabrał swoje rzeczy i
wyszedł z pojazdu, który odjechał z dzikim piskiem. Chłopak udał się na podwórko
za Dziurawym Kotłem i tam zastukał różdżką w cegłę nad starym
śmietnikiem. " Trzy do góry... Dwie w bok..." -
Myślał.Tym działaniem spowodował
otwarcie się bramy. Szybko przeszedł przez nią i znalazł się w budynku. Wejście
zamknęło się automatycznie po tym, jak je przekroczył.
W środku panował lekki zaduch i
zapach mocnego alkoholu. Nim się zorientował stał przed nim tutejszy barman.
- W czym mogę pomóc? - Zapytał.
- Chciałbym... Ym... Szukam
miejsca, gdzie mógłbym zatrzymać się na resztę wakacji, a wiem, że tutaj,
kiedyś była taka możliwość i...
- Niestety... -Wysyczał -...
Ostatnio spory ruch i wszystko zajęte. Chociaż, zapytaj w Białym Wiwernie, tam
na pewno coś mają.
Odparł i zniknął w tłumie,
zostawiając Gryfona samego.
- Biały Wiwern?
Potter westchnął głęboko i
poszedł w kierunku baru. Nigdy nie słyszał o takim miejscu. Przeciskał się
przez tłumy. Jeszcze nigdy nie widział tu tyle osób... Ciekawiło go, z jakiej to
okazji bądź nie okazji.
Za ladą stała starsza kobieta,
miała długie, kręcone, brązowe włosy i przesadny makijaż, z czego Gryfon
zaśmiał się w duchu.
- Co podać? - Zaskrzeczała.
- Piwo kremowe, poproszę. -
Odpowiedział.
Po chwili dostał swoje zamówienie
i usiadł w zacienionym kącie. Gdy pił przypomniał mu się obraz chrzestnego z
kieliszkiem w dłoni, nonszalancko opierającego się o framugę drzwi. Ze złości,
uderzył z całej siły kubkiem w stół, przedmiot rozsypał się na drobne
kawałeczki, a reszta napoju rozlała się po stole.
- Cholera... - Zaklął.
Ku jego zdziwieniu, płyn zniknął
tak szybko, jak się pojawił. Zielone oczy patrzyły na blat z zainteresowaniem.
- Wszystko w porządku?
Usłyszał głos nad sobą i
odruchowo podniósł głowę, by zobaczyć swojego rozmówcę. Tak jak wywnioskował po
brzmieniu, był to mężczyzna, na pewno pełnoletni, bo używał czarów. Posiadał
brązowe włosy, wygolone po bokach, a przód w połowie zaczesany do góry, reszta
opadała na czoło. W uchu widniał kolczyk, a na ramieniu tatuaż, który
przedstawiał czaszkę z rozwianymi różami, w różnych kolorach. Miał sylwetkę
przeciętnego chłopaka - nie był za chudy, gruby też, ramiona odznaczały się
mięśniami, a spod koszulki wystawały obojczyki. Blade usta idealnie
kontrastowały z alabastrową skórą.
- C-co? - Zdołał z siebie
wykrztusić.
Drugi postał mu krótki uśmiech,
rozbawiony reakcją młodszego.
- Spytałem, czy wszytko u Ciebie
w porządku. - Ponowił pytanie.
Harry nie chciał owijać bawełnę
tylko spuścił wzrok.
- Nie... Jak widzisz, nie mam
gdzie mieszkać.
Wskazał na swój bagaż i
zaproponował drugiemu by się dosiadł.
- Nieciekawie, a tak w ogóle, to
jestem Alex Lestrange.
W oczach Gryfona pojawiły się
mordercze ogniki, lecz opanował się. Nazwisko o niczym nie świadczy, więc nie
będzie się pochopnie unosił.
- Harry Potter. Miło. Jesteś może
spokrewniony z Bellatrix Lestrange?
Nieznajomy spojrzał na niego
dziwnie, jakby nie zrozumiał, ale wyraz jego twarzy wyrażał zmieszanie i...
Zainteresowanie? Cóż... Zielonooki był pewien jednego. Nigdy nie był dobry z
Wróżbiarstwa i nie będzie się bawił w szurniętą Trelawney.
- Potter? Nie wyglądasz jak...
- Tak, wiem, nie wyglądam jak on,
bla, bla, bla...- Burknął.
- Nie, nie chodziło mi o to...
Znaczy, nie masz okularów i trochę to myli. I tak, niestety Bella jest moją
matką. - Powiedział i oparł głowę na rękach, opartych łokciami o stół. Prawda,
Harry pozbył się "drugich oczu" po namowach Syriusza, który uznał, że
te są w ogóle nie praktyczne. Musiał uważać, by ich nie połamać, żeby nie
spadły, przeszkadzały w Quidditchu, gdy miał założone gogle.
Chrzestny załatwił u znajomego,
który specjalizuje się w magomedycynie, eliksir trwale poprawiający wzrok.
Jedyny problem z był taki, że przez pierwsze 3 dni jest się niczym ślepiec, a
najlepiej by było, gdyby się w ogóle nie otwierało oczu. Tak, jak sądził,
mikstura zadziałała i od tego czasu Gryfon nie musiał nosić okularów i bardzo
ucieszył się z tego powodu. Naprawdę, było to o wiele wygodniejsze.
- Niestety? - Zdziwił się.
- Za długo by tłumaczyć. Powiem
tyle: wolałbym dementora za rodzicielkę zamiast niej. Nie chcę o tym
nie rozmawiać, jeśli rozumiesz...
- Jasne. Nie będę przecież cię do
niczego zmuszał.
Alex uśmiechnął się, tym razem
pewniej i zaczął oceniać Pottera z wyglądu. Niby nic nadzwyczajnego... Czarne
włosy, rozwiane w każdym kierunku, blada cera, zdecydowanie za szczupły, oczu
nie zdobiły już okrągłe paskudztwa, przez co było widać w nich kolor avady.
- A właśnie... Nie wiesz może
gdzie jest Biały Wiwern? - Spytał nie wiedząc czy przypadkiem nie przekręcił
nazwy.
Lestrange totalnie zdębiał. Czego
Złoty Chłopiec może szukać na Ulicy Śmiertelnego Nokturnu? Zwłaszacza tam?
- Nie będę pytać, czego chcesz
stamtąd i wiem gdzie to jest.
- Naprawdę?! - Nastolatek
rozpromienił się.
- Tak, mieszkam tam, więc jakbym
miał nie być poinformowany o lokalizacji? - Zażartował. - Szukasz
zakwaterowania, prawda?
Gryfon pokiwał głową. Szczęście
na niego spadło. Nie dość, że znalazł miejsce na resztę wakacji, to zyskał
kolegę, który zna się na rzeczy i chyba go polubił. Chwała!
- W Wiwernie są warunki do
mieszkania, znaczy... Jeżeli znosisz wrzaski i muzykę do 1 w nocy. Czynsz ze
względu na znajdujący się piętro niżej pub nie jest drogi. Mało osób tam
zamieszkuje, bo większość to "ci dobrzy"... Ale naprawdę, ja jestem
tu od początku wakacji i jakoś żyje.
Brunet ciągnął rozmowę i
opowiadał o pensjonacie, gdzie Harry prawdopodobnie zostanie do końca sierpnia.
Również o sobie, gdzie się wcześniej uczył. Okazało się, że na ten rok przenosi
się do Hogwartu. Wcześniej uczęszczał do Durmstrangu ale tutaj ma kuzyna, a tam
nadal był sam, więc zaryzykował. Mimo stalowego zakazu pytania się o znaczenie
tatuaży, Potter zadał je, a ten odpowiedział "Skoro Czarny Pan ma w znaku
czaszkę, to ja ją udoskonaliłem i ozdobiłem różami." Po tym komentarzu
śmiali się tak głośno, że kilka osób zwróciło im uwagę. Alexander okazał się
świetnym mówcą i słuchaczem. Nie miał przed nim blokady i z tego cieszył się.
- Późno już...Zaprowadzić cie czy
zostajesz tutaj?
- Wiesz... Było by dobrze.
Odeszli od stołu i wyszli tylnym
wyjściem, tradycyjnie popukali w cegły i dostali się na opustoszałą ulicę
Pokątną. W nocy było tu strasznie. Szyldy pod wpływem ciepłego wiatru
skrzypiały, a bezdomni siedzieli w różnych kątach. Samemu u tej porze, lepiej
było tutaj nie spacerować.
Lestrange prowadził Gryfona przez
bardzo znaną mu okolicę by następnie zniknąć z nim w ciemnej uliczce. Od tego
momentu Potter stracił orientację w terenie.
W drodze skojarzył sklep MSAW
ÆTARE, Borgina&Burkesa i jeszcze jakąś aptekę.
- Tutaj trasa jest prostsza, bar
znajduje się obok studia tatuażu i jest tutaj jedyny, więc nie będziesz miał
problemu. Właściciel nazywa się Eric Smith, teraz na pewno nie będzie spał, to
mogę z tobą do niego iść.
- Okej. Na pewno będzie miał
wolne miejsca?
- Pokoi jest około 20, a oprócz
mnie, mieszka tu jeszcze jakaś starsza wiedźma, barman i goblin, więc nie ma
raczej problemu.
Odpowiedział i dostali się do
alejki, na której był bar. Gryfon od razy dostrzegł świecący szyld. Obok niego
znajdowały się "Nieścieralne tatuaże Markusa Scarra" Alex
jakby wiedział, o czym myśli Harry, odparł:
- Tutaj robiłem swój. Znam się z
tatuażystą, więc jeśli kiedyś byś chciał coś sobie... To wiesz... Wspomnij po
prostu moje nazwisko.
- E.... Dzięki...Na razie nie
skorzystam.
Powiedział, znaleźli się przed
wejściem, a następnie w środku. Wnętrze było zupełnie inne, niż jakie wyobrażał
sobie zielonooki. Myślał, że to będzie rudera, godna rozbiórki, niż wszystko
urządzone w pięknym, wiktoriańskim stylu, wyłożone srebrem.
- Wow.
- Robi wrażenie, prawda? Na
piętrze zazwyczaj przesiaduje Eric. Ma tam biuro.
Jak powiedział, tak zrobili.
Właściciel okazał się milszy,
niż, na jakiego wyglądał. Był około sześćdziesiątki, włosy w
połowie wypadły mu już z głowy, na twarzy dostrzegalne były
zmarszczki, był lekko przygarbiony,
lecz ubrany jak typowy arystokrata.
Harry poprosił o to, by mógł tu pozostać
do końca wakacji. Gdy miał wypełnić formularz zakwaterowania, Smitha
bardzo zdziwiło, co "Wybraniec Magicznego Świata" może szukać na
Nokturnie i nie chce, by aurorzy zaczęli pałętać się po jego lokalu. Potter
bardzo się zdenerwował przez to, że tamten go tak nazwał, ale Lestrange
załagodził sprawę. Dostał klucz do pokoju już bez większych problemów i
komentarzy. Na życzenie Alexa będzie mieszkał za obok niego, gdyby coś
potrzebował. Razem weszli na trzecie piętro, brunet pomógł mu wnieść kufer i wyciągnął
kluczyk do swoich drzwi.
- To... Do zobaczenia niebawem.
Rzekł i zniknął za mosiężnym
przejściem. Harry zrobił to samo. Pomieszczenie było typowe: łóżko, szafa,
biurko krzesło, komoda i drzwi prowadzące do łazienki. Na ścianie na przeciwko
wejścia znajdowało się średniej wielkości okno, do którego zielonooki od razu
podszedł. Otworzył je, a chłodny wiatr wtargnął do środka. Od teraz przekona
się, co znaczy żyć na ulicy Śmiertelnego Nokturnu.
***
- Jak to zniknął?
Nauczycielka transmutacji była
przestraszona nie na żarty.
- Minerwo, nie denerwuj się.
Aurorzy bez przerwy obserwowali dom jego krewnych. Gdy chłopak przez dwa
tygodnie nie wychodził, sprawdzili czy wszystko w porządku. Zobacz… tutaj
wspomnienie jednego z nich.
Dumbledore podszedł do
myślodsiewni i dodał do niej pamięć jednego z członków Zakonu Feniksa. Kobieta
podeszła do niej i zanurzyła głowę pod taflą.
- Czy to nie jest dziwne, że pan
Potter przez tyle czasu nie wyszedł na zewnątrz? – Zabrzmiał głos jednego z
mężczyzn.
- Powinniśmy sprawdzić czy nic mu
się nie stało. – Zaproponował drugi.
Postacie w czerwonych szatach
zdjęły zaklęcia maskujące i podeszli do Privet Drive 4. Zapukali do drzwi, lecz
nikt nie otwierał. Ponowili czyn. Dopiero po kilku minutach dobijania się do
środka otwarła im kobieta o końskiej twarzy.
- W czym mogę pomóc? – Zapytała
przymilnie.
- My do Harry’ego Pottera,
kontrola.
Petunia zbladła. Nie sądziła, że
te dziwolągi przyjdą do jej domu w środku wakacji. Jeszcze sąsiedzi zaczną
mówić, kogo to ona do domu sprowadza! Zawołała swojego męża, a gdy zobaczył,
kto do nich zawitał przybrał kamienne oblicze.
- Vernonie, ci panowie do
Harry’ego.
- Nie ma.
Wysyczał z pewnością w oczach.
- Jak to nie ma? Gdzie jest?
- A zniknął… Dwa tygodnie temu.
Wieczorem był, a następnego dnia już nie. Z resztą, dobrze zrobił. Cały czas na
nas żerował, pasożyt. Teraz, jeżeli to wszystko proszę o opuszczanie naszego
terenu.
Odparł bezczelnie, po tym zdaniu
zatrzasnął im drzwi przed nosami.
Wspomnienie zakończyło się.
- Albusie, jak nie zauważono, że
Potter opuścił budynek?
Snape, który również stał w
gabinecie dyrektora, był bardzo poirytowany całą tą szopką, jaka kręciła się
wokół tego bachora. Wybraniec przepadł, a cały czarodziejski świat staje na
głowie. Chłopak nie był nikim nadzwyczajnym. Arogancki smarkacz. Przeżył
zaklęcie uśmiercające i już chcą wznosić jego pomniki. Życie nie kręci się
wokół niego!Bezmyślny Gryfon, co on sobie wyobraża?
- Uważam, że trzeba się
wstrzymać. Może po prostu uciekł.
Powiedział Mistrz Eliksirów nawet
nie zdając sobie sprawy, że trafił w sedno.
- Severusie, nie wygłupiaj się.
Dlaczego Harry miałby to robić?
- Właśnie, przecież nie jest
głupi, zwłaszcza, że Sam-Wiesz-Kto odrodził się i w każdej chwili może
zaatakować.
- Uważam, że dzieciak jest na
tyle nie rozsądny i nie wiadomo, co mu strzeliło do tej pustej głowy. –
Wysyczał Nietoperz Lochów.
- Minerwo! Severusie! Nie kłóćcie
się! Wyślemy aurorów, niech przeszukają teren, może ktoś coś widział i go
znajdziemy.
Nauczycielka transmutacji
wymieniła wilcze spojrzenie z Postrachem Hogwartu i następnie opuściła kwatery
Dumbledora, co profesor zrobił zaraz po niej.
Dyrektor chodził w kółko po swoim
gabinecie, gorączkując się tym, co takiego mogło się wydarzyć.
- Harry… Gdzie ty jesteś?
Zapytał na głos, a później
teleportował się zacząć to, za co powinien zabrać się dawno temu.
Mmm buntujący się Harry? Cudnie:) ciekawie się zapowiada. Życzę duuuużo weny :P
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńzbuntowany Harry już mi się podoba, polubiłam już Alexa nie wydaje się jakiś taki zły czy coś... ech Severus taki zawsze mnie wkurza tym bardziej, że nie wie jaka jest prawda...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńdzięki za odblokowanie tego bloga, a czasem i chęciami się nie przejmuj kiedyś się zjawią...
ocho zbuntowany Harry już mi się to podoba, polubiłam Alexa nie wydaje się jakiś taki zły czy coś w ten deseń... ech Severus taki zawsze mnie wkurza tym bardziej, że nie wie jaka jest prawda u Harrego...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
Witaj, witaj,
OdpowiedzUsuńmuszę powiedzieć, że to opowiadaniem mi się bardzo podoba już teraz, historia już wydaje się ciekawa...
co my tu mamy...zbuntowany Harry rewelacja, lubię opowiadania jak Harry nie jest taki dobry... polubiłam Alexa nie wydaje się jakiś taki zły czy coś w ten deseń... ech Severus taki to zawsze mnie wkurza, tym bardziej, że nie wie jaka jest wyglądało i wygląda życie Harrego u wujostwa...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga