Sierpniowe
poranki w Czarnym Dworze były cudowne. Nie licząc tego, że był to teren Lorda
Voldemorta - najpotężniejszego czarnoksiężnika wszech czasów.
Bellatrix
Lestrange uwielbiała to miejsce. O świcie widoki były świetne i mogła być
blisko swojego pana. Do tej pory Tom traktował ją jak innych śmierciożerców,
ale w wewnętrznym kręgu. Pozostali nie liczyli się. Wykonywali tylko rozkazy i
popierali jego wspaniałość oraz idee.
Lecz
wymyśliła plan na tyle genialny, że na pewno się uda. Nie było opcji, aby coś
poszło nie tak, jak powinno. Spełni połowę największego marzenia Czarnego Pana
i on nie byłyby w stanie go zbagatelizować. Nie mógłby. Nie, gdy chodzi o
bardzo wysoką stawkę. Na śmierć i życie.
Bella
spacerowała przed głównym wejściem do fortecy. Delikatny wiatr owiewał jej
twarz, a czarne kosmyki były swawolnie rozwiane.
Jej ciało
opinała długa, hebanowa suknia z rękami do nadgarstków.
Nagle
poczuła na lewej ręce pieczenie. Mroczny Znak. To oznacza, że Lord oczekuje
natychmiastowego przybycia. Nie musiała się teleportować. Wystarczyło, że
weszła do głównego holu i przekroczyła mosiężne drzwi po prawej stronie od
wyjścia.
Nie pojawiła
się jako pierwsza, ale również nie ostatnia. W sali były osoby z wewnętrznego i
zewnętrznego kręgu. Riddle z pewnością planuje atak albo ważną naradę. Jak
zawsze przepchnęła się do przodu, gdzie stawali "ważniejsi"
Śmierciożercy.
- Lucjuszu?
- Zaczęła w momencie, gdy blondyn stanął obok niej.
- Słucham
Bello? - Odpowiedział chłodnym, lecz uprzejmym tonem.
- Jak miewa
się Dracon? Jak mu idzie zadanie?
Brwi Malfoya
drgnęły nieznacznie.
- Dobrze
wiesz, że rok jeszcze się nie zaczął, nie ma możliwości zrobienia czegokolwiek.
- Warknął.
- To nie
znaczy, że ma nic nie robić.
- Jestem
przekonany, że Draco da sobie radę. Czarny Pan... - Ściszył głos. -... Nie
wybrałby go, gdyby wiedział, że nie podoła rozkazowi. A jak twój syn? Odezwał
się w końcu? - Jego twarz przybrała ironicznego wyrazu. Trafił w czuły punkt i
dobrze to wiedział. Krew zastygła w żyłach Bellatrix. Nie lubiła... Ba!
Nienawidziła tego tematu. Z Alexandrem sytuacja była... Skomplikowana. I to
bardzo. Dzieciak w wieku piętnastu lat od razu po zakończeniu roku wyniósł się z
domu i nie wrócił. Zapisała go do Durmstrangu. Ale ten chciał przenieść się w
tym semestrze do Hogwartu, gdzie chodził jego kuzyn. Nie zrobiło to dużej
różnicy, więc zgodziła się. Wtedy pierwszy raz od trzech lat odezwał się do
niej. Po pewnym... Incydencie, nie rozmawiają ze sobą. Do tej pory pamięta, jak
Alex wykrzyczał jej w twarz, że jej nienawidzi i wolałby dementora zamiast
matki. Czy powinna się dziwić? Może tak, może nie. Tym, do czego dopuściła,
chciała, żeby był silniejszy i nie opierał się na innych. Nigdy nie wiadomo, co
mu się w życiu przydarzy. Nie zastanawiając się długo wyciągnęła różdżkę i
przystawiła ją do gardła swojego szwagra. Jej twarz przybrała morderczego
wyrazu. Kąciki ust blondyna wykrzywiły się w grymasie.
- Po co te
nerwy? Nie wolno już spytać?
Widoczne
było to, że się z nią drażnił. Wiedział, że tym można bez problemu wyprowadzić
Belle z równowagi.
- Nie. -
Wysyczała. - Nie wolno.
- Jak
chcesz. - Odparł spokojnie. Tak jak przystoi arystokratom.
Nie musieli
czekać długo, wszyscy Śmierciożercy zamilkli, a na tronie zmaterializował się
Lord Voldemort. Nie ociągał się, tylko od razu przeszedł do rzeczy.
-Witajcie
moi śmierciożercy. Jak zapewne paru z was się domyśliło sprawa jest... Ważna.
Do moich uszu dotarły wieści o tym, że Harry Potter zaginął.
Na sali
rozległy się szepty wywołane strachem i podekscytowaniem, oczywiście tych,
którzy nie mieli o tym pojęcia.
- Cisza! -
Podniósł głos. - Cisza. Wiem, iż moja... Prośba... - Wypluł ostatnie słowo.
-... Będzie nietypowa, ale macie mieć oko na Pottera. Jedyne, co macie robić to
ignorować go. Jak go spotkacie, udawajcie, że nie istnieje. Jedno z was zostało
już powołane do pewnej misji i to właśnie ta osoba przyprowadzi go do mnie. Mam
nadzieję, że wyraziłem się jasno i nikt nie sprzeciwi się moim słowom. Jeśli
jednak znajdą się takie osoby, nie będą potraktowane ulgowo. W moich lochach
jest bardzo dużo wolnych cel.
- Tak,
Panie. - Odparło kilka osób, na tyle śmiałych, że odważyło się odezwać.
- Dobrze, że
się rozumiemy. To tyle. Możecie odejść.
I nie było
nikogo. Nikogo oprócz Belli.
- O co
chodzi moja droga? - Zapytał Czarny Pan, gdy dostrzegł, że tylko ona została i
widocznie na coś czekała.
- Panie
mój... - Zrobiła kilka kroków w jego stronę. - Jesteś pewny? Mamy nie
ingerować? - Jej źrenice rozszerzyły się.
- Tak.
Jestem. I ty to chyba wiesz... Masz jakieś pomysły Bello? - Uśmiechnął się
przebiegle.
- Ja? -
Odpowiedziała tym samym gestem. - Skądże... Dlaczego tak sądzisz? - Gdy
rozmawiali prywatnie, zwracała się do niego na "ty", a Tom nie miał
nic przeciwko. Ich relacja była skomplikowana, bardziej niż z tym gówniarzem.
- Mam
nadzieję. Teraz muszę cię przeprosić. Muszę coś zrobić, więc jakbyś mogła...?
- Rozumiem.
Już znikam.
Westchnęła i
zamieniła się w czarny dym.
/***/
- Mówię wam, że to będzie świetny pomysł.
Alex znów
wymyślił zajęcie na cały dzień, byle by Harry i Draco nie mieli czasu na
kłótnie i docinki. Jak mógł określić ich relacje? Nieco się polepszyły. Nie
skakali sobie do gardeł ale również nie stali się kochającymi przyjaciółmi.
- Znowu?
Ostatnio jak coś proponowałeś o mało co się nie utopiliśmy! - Krzyknął
rozbawiony i lekko zestresowany Malfoy.
- Właśnie! -
Poparł go Potter, czym sam siebie zdziwił.
- Nie
przesadzajcie... - Nalegał.
- Nie
przesadzamy. Po prostu... Boimy się o własne życie. Prawda, Potter? - Blondyn
przeniósł na niego wzrok i oczekiwał odpowiedzi.
- He? -
Tylko tyle zdołał z siebie wykrztusić.
- Jak zwykle
elokwentny. - Westchnął i wywrócił oczami z politowania.
- Wtedy to
nie moja wina. Ta łódka była uszkodzona! - Lestrange nie dawał za wygraną, na
darmo próbował się wybronić z zaistniałej kilka dni temu sytuacji.
- Tak samo
jak "źle umocowane siodło" albo "przecież ten misiek nie
gryzie". Kuzynie... Masz fatalny gust co do zajęć. Naprawdę.
I tak doszli
do wniosku. On z Potterem. Alex nigdy, ale to nigdy nie będzie wymyślał, co
będą robić. Jakby znów go poparli, to oznacza, że poszliby na samobójstwo z
własnej woli.
- Ale.. - A
jednak, próbował.
- Alexiu...
- Zaczął pieszczotliwie Gryfon - ... Musisz mi wybaczyć ale Mal... Draco ma
rację.
I Lestrange
poległ. Przecież nie ocierali się o śmierć! No... Prawie, ale to nie robi
różnicy!
- Dobrze. Co
więc chcecie?
- Przeżyć. -
Draco zaśmiał się. Pierwszy raz. Szczerze.
A Harry
patrzył się na niego uważnie. Do tej pory nie widział Malfoya uśmiechającego
się. Nie w taki sposób. Zwykle na jego twarzy był kpiący, sarkastyczny uśmiech.
I musiał przyznać, że to co teraz zobaczył, było o wiele przyjemniejszym
widokiem.
- Może pójdziemy
na Pokątną? Wiecie że za trzy dni Hogwart. - Zaproponował Gryfiak.
Chłopcy
spojrzeli na niego. Oboje myśleli.
- Wiesz...
Wcale nie zły pomysł. - Odezwał się brunet.
Wcześniej
nie pomyśleli o tym i dobrze, że zielonooki wspomniał o zakupach. Chociaż z
drugiej strony miał co do tego wątpliwości. Doskonale pamiętał przerażenie w
oczach Pottera. W tych pięknych oczach. Ale jednak musieli kupić rzeczy
potrzebne do szkoły.
- To
ustalone.
Draco
klasnął w dłonie i wstał z krzesła, szurając nim po podłodze, przez co kilka
osób zwróciło na niego uwagę. Blondyn spojrzał na nich z kpiną, a speszeni
spuścili wzrok.
- A kiedy? W
ogóle, która godzina? - Zapytał Harry.
- Około
dwunastej. Odpowiedział Alex.
- To o
trzynastej przed wejściem. - Zażądał Malfoy.
Chłopcy
kiwnęli głowami i rozeszli się do swoich pokoi w celu doprowadzenia się do
porządku i zabrania pieniędzy.
Harry już
nie przejmował się tak bardzo, że zostanie rozpoznany. Do końca wakacji pozostało
raptem dwa dni i Dumbledore nie miałby po co odsyłać go do wujostwa. Nie
opłacałoby mu się to.
W momencie,
gdy wszedł do pokoju od razu rzucił się na łóżko, a to zaskrzypiało pod jego
znikomym ciężarem. Przetarł twarz i z osiągnięciem podniósł się z legowiska.
Musiał się
przebrać, nie żeby ubiór miał jakieś szczególne znaczenie. Ale spojrzawszy
prawdzie w oczy doszedł do wniosku, iż nie chce wyglądać jak bezdomny.
Szurając
nogami po podłodze doszedł do szafy i zaczął przeglądać jej zawartość. Po chwili
namysłu wybrał czarną koszulkę na ramiączkach, jasne jeansy do kolan oraz
granatowe trampki.
Pod koniec
lipca zrobił małe zakupy z Alexem. Kupił kilka koszulek, dwie pary spodni i
jedną parę butów. Nic szczególnego. Mimo tego dalej miał w swojej garderobie
tak zwane "worki' po Dudleyu... Cóż będzie musiał się za to zabrać.
Zdjął swoje
dotychczasowe ubrania i stanął przed lustrem. Wyglądał jak chodzący szkielet.
Blada skóra, wystające obojczyki, żebra, wychudzone ramiona, nogi niczym
patyki. Co prawda przyszły Ślizgon pilnował go, aby jadł, ale robił to w
znikomych ilościach. Do tego ciągła dawka ruchu, która była mu codziennie
zapewniana, pogłębiała efekt chodzącego kościotrupa. Harry nienawidził swojego
ciała. Może to głupie ale niestety prawda. Przez głodzenie za młodego wieku nie
urósł tak jak powinien. Mia zaledwie metr siedemdziesiąt, Ron blisko sto
osiemdziesiąt centymetrów wzrostu, podobnie Alex i Draco. Tylko on był
taki. Najniższy ze swojego rocznika. Na miłość Merlina, nawet
Neville go przerósł! Westchnął po raz kolejny, w jego oczach malowało
się rozczarowanie. Zaczął się ubierać, by nie musieć na siebie dłużej
patrzeć. Nie wiedział jednak, że para szarych oczu przygląda mu się z
zaciekawieniem przez lekko uchylone drzwi. Jednak osoba, która w nich stała
zniknęła równie szybko jak się pojawiła. Stwierdziwszy, że może się tak
pokazać publicznie wyszedł z mieszkania, zamknął drzwi na klucz i tradycyjnie
nie pukając poszedł do pokoju Alexa. Brunet wiązał buta, zobaczył go i posłał
mu lekki uśmiech. Potter stał oparty o framugę drzwi i czekał. Nie słyszał, że
ktoś skrada się za nim. A szkoda... Bo później coś wbiło się boleśnie w jego
żebra, a "coś" miał na myśli palce należące do pewnej złośliwej
fretki.
- Malfoy! -
Odepchnął jego ręce, nie lubił jak ktoś go macał. Chociaż, tu miał na myśli
kogoś obcego, a Ślizgon był mu obcy. Praktycznie się nie znali.
Dracon
wyminął go w przejściu i stanął obok kuzyna.
- Coś się
stało, Harry? - Zaakcentował jego nazwisko.
Gryfon
wysłał mu dziwne spojrzenie typu "Brałeś
coś?". Zmierzył wzrokiem Malfoya i Lestange'a.
- Niby spokrewnieni, a tacy różni. -
Pomyślał.
- Widzę, że
jesteście już gotowi... - Zaczął blondyn. - ... W takim razie możemy już iść,
prawda?
- A no. -
Odezwał się Alex, pierwszy raz odkąd Potter pojawił się w jego pokoju.
Chłopcy
zadowoleni i rozbawieni wyszli z budynku. Gryfon nie lubił tędy chodzić,
wszędzie roiło się od podejrzanych typków. Ale co zrobić jak nie ma innej
drogi? No właśnie. Na ulicy był nieprzyjemny zapach stęchlizny i brudu. Nie
było się w sumie czym dziwić ale przyprawiał on o odruch wymiotny. Pogoda jak
na sierpień przystało, nadal ciepło ale jesień zbliżała się niewielkimi krokami
do Londynu. Robiło się wcześniej ciemno, częściej padało i powiewał zimny
wiatr. Na Nokturnie był niesamowity gwar. Naprawdę mogli wcześniej pomyśleć o
kupnie potrzebnych materiałów. Rodzice ze swoimi dziećmi lub bez nich
przychodzili tu robić, najczęściej, czarnomagiczne zakupy. A ta aleja, jako
jedyna, nadawała się do tego. Pełno tu takich sklepów.
Dojście na
Pokątną nie zajęło im wiele czasu, zaledwie piętnaście minut jak nie krócej.
Podczas trasy nie odzywali się, nawet jakby chcieli to nie usłyszeliby nic.
- Nareszcie.
- Wyjęczał Harry, gdy wydostali się z Alei.
- Nie lubisz
tej ulicy, prawda? - Spytał Draco, chociaż jego pytanie podchodziło pod
retoryczne.
- To chyba
oczywiste, prawda? - Odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie wiem
jak wy, ale ja muszę iść do Gringotta.
Jako że bank
znajdował się naprzeciw wejścia na Nokturn, nie musieli
się fatygować z długimi wyprawami.
- My tutaj
zostaniemy. - Malfoy skierował słowa do kuzyna i zerknął na Pottera, który
pokiwał głową w potwierdzeniu, że ma czym płacić.
- Jasne. -
Uśmiechnął się pokazując przy tym szereg idealnych, białych zębów i szybkim
tempem poszedł do Gringotta.
Draco i
Harry zostali na zewnątrz. Wokół nich panowała nieprzyjemna cisza, pełna
napięcia. Gryfon zawiesił wzrok na swoich butach, a blondyn obserwował ludzi.
Niektórzy przyglądali się im z zaciekawieniem. Szepty na temat Pottera w
towarzystwie syna jednego z najbardziej znanych Śmierciożerców obijały mu się o
uszy, lecz jedno spojrzenie, a milkli.
- Ma się ten
talent. - Powiedział do siebie w myślach.
Uporczywą
ciszę przerwał Gryfon.
- Draco? -
Zaczął nieśmiało.
- Słucham? -
Odpowiedział nadal lekko zdziwiony, że użył jego imienia. Nie po raz pierwszy
zresztą.
- Tak sobie
myślę... Znaczy... - Jąkał się. - Nie chcę się z tobą kłócić ze
względu na Alexa. Obiecałem mu to. I ja
chciałbym... Pogodzić się.
Malfoy zdębiał.
Pierwszy raz w życiu. Czy Potter oferował mu zakopanie toporu
wojennego? Nie, na pewno się przesłyszał.
- Nie chcę
byśmy od razu stali się przyjaciółmi czy coś ale nie chcę też żebyśmy
skakali sobie do gardeł na każdym kroku. - Dopowiedział szybko.
A jednak,
Malfoy ma dobry słuch.
- No nie
wiem... - Draco zaczął się droczyć jak na Ślizgona przystało.
- Draco...
- A co będę
za to miał? - Na jego twarz wpłynął chytry uśmiech.
- Nic
nie robisz za darmo, prawda? - Westchnął zrezygnowany i zacisnął pięści ze
stresu.
- Nie. Ale
ten jeden, jedyny raz mogę zrobić wyjątek. Również nie chcę zachodzic
Alexowi za skórę. Więc jak? - Wyciągnął w jego kierunku prawą dłoń.
Już nie miał obawy, że Potter ją odrzuci.
Gryfiak
podniósł na niego oczy, w których była... Radość? Nadzieja? Spojrzał na jego
rękę i podał mu swoją. Blondyn uniósł w zadowoleniu kącik ust i puścił
Harry'ego.
Dziesięć minut
później wrócił do nich brunet. Sakiewkę z galeonami schował do małej torby,
którą wcześniej wziął z mieszkania. Stanął przed nimi i czekał. Ale na co?
Tym razem to
Malfoy przerwał ciszę.
- Możemy
iść. Co najpierw? - Powiedział swoim zwyczajnym głosem.
- Może
Madame Malkin? - Harry nieśmiało zaproponował.
I chłopcy
poszli. Oczywiście nie obyło się bez uwag Dracona, że Potter ma kupić sobie
lepsze ubrania, a nie ciągle nosić szmaty. I tak jego garderoba
została uzupełniona nowymi szatami, koszulami, t-shirtami, bluzami,
spodniami i trzema parami butów.
I przysięgnął sobie,
że już nigdy nie będzie robił zakupów z Malfoyem. Nigdy. Gryfon
zastał wykończony bardziej niż po treningu Quidditcha.
Podczas ich
całodniowego wypadu nie spotkali nikogo szczegółowego. Zielonooki był
trochę zdziwiony, że nikt nie rzucił się w jego kierunki ale to w
sumie dobrze. Miał święty spokój. Co prawda Draco kilka razy szepnął mu, że
ktoś o nich mówi. Właściwie... Jakim cudem on to słyszał? To pozostanie zagadką
albo on najzwyczajniej jest głuchy.
Do Białego
Wiwerna wrócili o osiemnastej. Zanim Harry zdążył wejść do
pokoju blond-włosy Ślizgon zatrzymał go.
- Potter,
naprawdę dobrze ci radzę. Nie noś więcej tych worków. W tym wyglądasz o wiele
lepiej. - Powiedział, rzucił krótki uśmiech i wycofał się do swojego mieszkania.
- To było
dziwne. Malfoy mówiący mi takie rzeczy? Ym.. Nie. Malfoy mówiący komukolwiek
spoza domu Slytherina takie rzeczy? - Pomyślał.
Nie zauważył
nawet kiedy Lestrange zniknął za swoimi drzwiami. Nie chciał stać jak
idiota na korytarzu również wszedł do swojego pokoju.
Pierwszą
rzeczą jaką zrobił było rozebranie się i pójście pod długi, gorący prysznic.
Gdy wyszedł z łazienki runął niczym kłoda na łóżko, twarzą do
materaca.
W
pomieszczeniu rozległo się pukanie. Harry rzucił krótkie "proszę",
nie chciało mu się wstawać z łóżka. Było tak przyjemnie miękkie. Idealne.
Drzwi
otworzyły się, a w nich stanął Alex. Mógł się domyślić. Bo kto inny? Draco już
na pewno śpi. Było nawet późno.
- Mogę wejść?
- Jasne.
Brunet
zamknął za sobą drzwi, poszedł w kierunku łóżka na którym wypoczywał jego
Gryfiak i usiadł na materacu obok niego.
Harry
podparł się na dłoniach i z osiągnięciem zasiadł w siadzie skrzyżnym.
- Widzę, że
dogadujesz się z Drayem. - Zaczął rozmowę.
Potter
podniósł na niego oczy.
- Nie
dogadujemy się, po prostu zawiesiliśmy broń. - Odparł szybko.
Lestange
pokiwał głową na znak, że rozumie.
- Alex?
- No?
- Co ty...
Co ty do mnie czujesz? - Jego policzki zrobiły się różowe.
- Ym... -
Nie wiedział jak zacząć.
- Bo ty
mnie... Znaczy pamiętasz. Wiesz o co mi chodzi. - Teraz był czerwony
niczym dorodny pomidor. - Nie wykorzystujesz mnie, prawda? - Spojrzał mu w
oczy.
I brunet do
dostrzegł, strach wymieszany z nadzieją. Jak on mógł w ogóle tak pomyśleć.
- Nie. Co to
to nie. Chodź tu... - Rozłożył ręce i chciał by go przytulił. I Harry
zrobił tak, przyszły Ślizgon obejmował ramieniem wychudzone ciało. - Nigdy
nawet nie miałem takiego zamiaru. - Wyszeptał.
- Więc co? -
Potter nie rozumiał.
- Jesteś dla
mnie bardzo ważny, rozumiesz? - Przytulił go mocniej.
- Nie.
Nie wykorzystuje cię. Nie byłbym w stanie. - Powiedział zgodnie z
prawdą, a Gryfona chyba usatysfakcjonowała taka odpowiedź. Nie liczył
nawet na żadne wyznania. Chciał wiedzieć na czym stoi, Alexowi
ufał i nie musiał go sprawdzać. Wierzył w jego słowa. Poczuł, że brunet
przybliża swoją twarz do jego. Zesztywniał i tamten to wyczuł.
- Tylko to,
pamiętasz? Nie zrobię nic czego nie chcesz.
Pojawił się
pewien problem. Mianowicie Harry nie wiedział co chciał. Nadal nie wiedział,
czy woli mężczyzn czy kobiety. Może był biseksualny?
- Zgoda.
Możesz.
I Lestrange
pocałował go. Nie był tak nieśmiały jak za pierwszym razem. Harry starał
się odwzajemnić pocałunek. Alex korzystając z okazji wsunął swój język do ust i
zaczął dokładnie badać ich wnętrze. Drażnił podniebienie i zaczepiał jego
język. To było przyjemne - Pomyślał Potter. Ale na jego
nieszczęście brunet przerwał, co równało się z cichym jękiem protestu.
- Podobało
się? - Zapytał lekko rozbawiony reakcją młodszego czarodzieja. Zielonooki tylko
pokiwał głową i przytulił się do niego mocniej.
- Spać...
- Jęknął i pociągnął za sobą Alexandra na stos poduszek.
- Tak. -
Usłyszał przy uchu cichy szept i nie pamiętał już nic. Zadowolony wpłynął do
krainy Morfeusza.
***
Obudziło go
słońce świecące mu po oczach, wdzierające się przez niezasłonięte okno.
Zauważył, że coś, a właściwie ktoś leży obok niego.
- Alex...
Na samą myśl
uśmiechnął się do siebie. Poleżał jeszcze chwilę ale stwierdził, że nie będzie
marnował czasu, wygramolił się z łóżka i doczołgał do łazienki. Zerknął na
zegar wiszący na ścianie. Szósta rano. Nie chciał budzić Lestrange'a, ale
również nie chciał być sam przez tyle czasu. Draco na pewno jeszcze śpi.
Potter
wykonał poranną toaletę i zaczął ubierać się w ubrania, które przygotował
wcześniejszego dnia, teraz wisiały na wieszaku w toalecie.
Wyszedł i
pierwszy obraz jaki rzucił mu się w oczy to zaspany brunet z gniazdem na
głowie, który siedział na skraju łóżka i przecierał oczy.
- Cześć. -
Przywitał się zachrypniętym głosem.
- Hej.
- Dawno
wstałeś? - Zwrócił twarz w jego kierunku.
-
Dwadzieścia minut temu, tak mi się wydaje. Obudziłem cie?
Przyszły
Ślizgon kiwnął przecząco głową.
- I tak
miałem wstać.
- Ahm.
- Odpowiedział krótko.
- Zostań tu,
pójdę doprowadzić się do porządku i... Mam pewien pomysł. -
Uśmiechnął się szatańsko.
Wyciągnął z
kieszeni różdżkę i przetransmutował jedną z poduszek w świeże ubrania. Następnie poszedł
do toalety i wyszedł po dziesięciu minutach. Zbliżył się do Gryfiaka i zaczął
mu opowiadać swój plan.
Draco Malfoy
spał spokojnie w swoim tymczasowym łóżku, śniąc. Nic nie mogło
mu przerwać tego stanu. Nic prócz ponad stu kilogramowego
ciężaru lądującego na nim z głośnym krzykiem. Przestraszony poderwał się i
chciał odgonić intruza, ale gdy zobaczył dwie ciemne czupryny wiedział,
że nie musi się fatygować.
- Ja was
zabije! - Wrzasnął wściekły i zaczął spychać z siebie kuzyna i
Pottera.
- Ależ
Drakusiu! Nie denerwuj się, złość piękności szkodzi! - Zaświergotał
teatralnie Alex.
- Pieprz
się. - Warknął i wściekły ale jednocześnie lekko rozbawiony poszedł do łazienki.
Harry
spojrzał na bruneta i zaśmiali się razem.
- Myślisz że
będzie zły?
- Co ty...
Jest rozbawiony naszą głupotą. - Odpowiedział.
Ślizgon
wyszedł, podąsał się na nich i zeszli na śniadanie do baru.
Usiedli obok
okna, naprzeciw wejścia. Gdy wybrali już, co chcą, podszedł do nich barman w
celu złożenia zamówienia.
- Co
wam podać? - Zapytał z udawaną życzliwością.
Chłopcy
złożyli zamówienie i Alex wymusił na Potterze by wziął jeszcze coś, oprócz
tradycyjnej jajecznicy i chleba. Zamówił jeszcze tosty z dżemem i sok z cytryn.
Ich posiłek
przyszedł w mgnieniu oka. Draco oczywiście marudził jak można czymś takim
truć ludzi - mimo to, zjadł i wypił wszystko. Kelner po raz kolejny
przyszedł i zabrał talerze.
Malfoya
zaczęło nurtować jedno pytanie. Ale później o to zapyta, teraz muszą
się spakować.
Porozmawiali
jeszcze chwilę i zaczęli się zbierać.
-
Słuchajcie, ja muszę iść nas wymeldować na jutro. Idźcie do
mnie. Powinienem za niedługo wrócić.
- Chodź,
Potter. - Powiedział Malfoy.
Następnie
zaczął iść w stronę schodów. Nie sprawdzał czy Gryfon idzie za nim.
- Idź, nie
zje cie.
- Nie byłbym
tego taki pewien. - Mruknął.
- Ej... I
tak patrząc na was mogę stwierdzić, że wasze relacje są o wiele lepsze niż na
początku. - Alexander zbliżył się do niego i staną na przeciw. - Zaufaj mi.
Dray naprawdę jest w porządku i lubi cię. Nie jakoś szczegółowo, ale jednak
-
Nienawidziliśmy się przez pięć lat, a teraz... Teraz wszystko się zmieniło.
-
Porozmawiamy gdy wrócę, dobrze?
Spytał i
przyciągnął młodszego czarodzieja do krótkiego pocałunku.
Harry
uśmiechnął się delikatnie.
- Dobrze.
Poczekam.
Powiedziawszy
to od razu poszedł śladami blondyna, wprost do pokoju Lestange'a.
W mieszkaniu czekał na niego blondyn.
- Dłużej nie
mogłeś, prawda?
-
Rozmawiałem z Alexem – Odparł i zarumienił się lekko, nie uszło to uwadze
Malfoya.
-
Rozmawialiście? Czy może coś innego? – Rozbawiony uniósł brew do góry.
- My… -
Potter nie bardzo wiedział co ma odpowiedzieć.
- Jesteście
razem? – Kolejne pytanie, tym razem łatwiejsze.
- Nie.
- Nie?
- Nie.
- Na pewno? Twoja
twarz nie jest czerwona bez powodu, a Wiewióry nigdzie nie widzę. Wątpię byś
zmęczył się wchodzeniem po schodach.
Malfoy
parsknął śmiechem, a Harry’ego również rozbawiło jego ostatnie zdanie.
- Nie
jesteśmy razem. – Zaprzeczył kolejny raz.
- Ale…? –
Ciągnął blondyn.
- Nie ma
żadnego „ale”. Co cie to w ogóle interesuje? – Zirytował się Gryfon.
- Wiesz, Al
to mój kuzyn. Chcę być z jego życiem na bieżąco. Zawsze byłem.
- Może nie
powinieneś. – Mruknął pod nosem, by Draco go nie zrozumiał.
- Dobra, jak
chcesz, nie mów.
- Draco, jak
będą wyglądać nasze relacje w szkole? – Wypalił nagle.
- A jak mają
wyglądać? – Odpowiedział pytaniem na pytanie z chytrym uśmiechem na twarzy.
- Trochę...
Inaczej. – Plątał się w swoich słowach.
- Czyli jak?
– Malfoya zaczęło to śmieszyć, te jąkanie się, trudność w znalezieniu
odpowiednich słów i to skrępowanie. Nie zamierzał mu odpuścić. Za dobrze się
bawił.
- Nie chcę
się z tobą kłócić, polubiłem twoje towarzystwo i w ogóle. – Z zażenowanie
spuścił wzrok i utkwił go w swoich butach.
- Wiesz, że
jak Ślizgoni cię zobaczą to cie zabiją, a Weasley prawdopodobnie zabije ich.
- Wiem.
- To jak to
sobie wyobrażasz?
- Nie wiem,
jasne? Czysta improwizacja, nie przejmowanie się innymi i w ogóle.
- Pomyśle
ale nic nie obiecuję. – Powiedział poważnie.
- Jasne… -
Szepnął.
Blondyn dał ponieść
swojej ciekawości. Ciekawiła go jedna rzecz, mianowicie dlaczego Złoty
Chłopiec, Wybraniec czarodziejskiego świata nie spędza wakacji w domu, a na
Nokturnie w towarzystwie jego kuzyna. To było… Niecodzienne.
- Dlaczego
tutaj mieszkasz? – Zapytał.
- Co? –
Zmarszczył brwi i spojrzał Ślizgonowi w oczy, nie zrozumiał pytania.
- Elokwencja…
Eh… - westchnął – Pytam, dlaczego mieszkasz tutaj, a nie w domu. To takie
trudne do zrozumienia? – Sarknął.
- Nieważne. –
Jego twarz skamieniała i spiął się, nie miał zamiaru mówić mu takich rzeczy.
Ron, Hermiona nie wiedzieli o jego sytuacji u wujostwa, nawet Alex, a co
dopiero Malfoy. Prawdę powiedziawszy nie ufał mu, w końcu jego ojciec jest najwierniejszym
sługą Voldemorta, a Draco zapewne pójdzie w ślady.
- Nie chcę o
tym mówić. – Dopowiedział szybko, widząc mierzące spojrzenie blondyna.
Bo
co miałby mu powiedzieć? Że jego życie nie jest takie jakie
wydaje się innym i wcale nie jest noszony w domu na rękach, tylko
trzymany w pokoju dwa na dwa metry, wyzywany, bity, głodzony? Malfoy zapewne
wyśmiałby go.
Natomiast
Ślizgon nie był usatysfakcjonowany odpowiedzią. Liczył, że usłyszy coś zupełnie
innego, nie wiedział co ale „Nieważne, nie chcę o tym mówić” nie spełniało jego
oczekiwań.
- Yhm. –
Mruknął w odpowiedzi.
W tym
momencie brunet wrócił z teczką w ręce, której nie miał wcześniej.
- To tak –
zaczął – tutaj oboje musicie podpisać, dotyczy wymeldowania. Eric oficjalnie nas
wypisał ale możemy zostać do jutra.
Prawą ręką w
której trzymał różdżkę, przywołał długopis i dał go Harry’emu, następnie
podpisał się Draco. Lestrange po raz kolejny machnął przedmiotem i dokumentu zniknęły.
- Co dzisiaj
robimy? – Zapytał Gryfiak.
- Chcesz coś
robić, naprawdę? Potter, daj spokój, ostatni dzień wakacji, posiedzimy,
odpoczniemy i damy sobie spokój.
Wolnym
krokiem podszedł do łóżka kuzyna i opadł na plecy. Przedmiot zaskrzypiał
niepokojąco.
- Dray,
jeżeli je złamiesz to śpię u ciebie, a ty na podłodze.
- Jaaasne. –
Zaświergotał i nie zrobił sobie nic ze słów Lestange’a.
Alex
westchnął, każdy wiedział, że on nigdy nie żartuje, a Draco najwidoczniej nic
sobie z tego nie robił. Kiedyś się jeszcze przekona.
Prawie cały dzień nic nie robili, o piętnastej
poszli na obiad do baru pod nimi i wrócili z powrotem. Spakowali się,
zostawiając rzeczy na jutro.
Rozmawiali
ze sobą o szkole, nauczycielach, Ślizgon oczywiście musiał wtrącić swoje trzy
sykle i dopowiedział, że Skrzydło Szpitalne jest jego drugą sypialnią. Alex
oczywiście zdziwił się ale Harry sprostował sytuację, tłumacząc się, że to
przez Quidditcha i jego pozycję szukającego.
Potter
wspomniał co nieco o kolegach z dormitorium i Ginny, co Malfoy skomentował
głośnym prychnięciem, a jakżeby inaczej? Lestrange i tak pewnie nie zapamiętał
wszystkiego z ich rozmowy. Nikt by nie zapamiętał. W momencie, gdy Draco i
Harry weszli w dyskusje i co chwile jeden prosił go o poparcie, przestał reagować.
Oczywiście bawiło go to o co się sprzeczali.
- Jak dzieci. – Pomyślał.
Spędzili ze
sobą czas w przyjemnej atmosferze.
- Al, która
godzina? – Zapytał Ślizgon.
Brunet
podniósł rękę i spojrzał na znajdujący się na niej zegarek.
- Dziesięć
po dwudziestej.
- To ja się
zbieram i wy też powinniście, jeżeli nie chcecie być chodzącymi trupami. – Tu spojrzał
na Gryfona.
- Ma rację,
ja też już pójdę. – Dodał Harry.
- Jasne.
Chłopcy
wstali z łóżka i przeciągnęli kończyny. Lestrange podszedł do Gryfiaka i
przytulił go delikatnie, szepcząc do ucha ciche „dobranoc”. Potter odpowiedział
mu tym samym. Alex puścił go i zwrócił się do rozbawionego kuzyna, rzucającego
mu spojrzenie „Czy ja o czymś nie wiem?” i
również wymieli ze sobą to krótkie słowo. Następnie rozeszli się do swoich
pokoi, umyli i zapadli w krainę Morfeusza. Wszyscy oprócz Pottera.
Harry nie
mógł spać, może to przez stres wywołany powrotem do szkoły? Ale czego miałby
się bać? Była prawie północ, a on od dwóch godzin leżał na łóżku i gapił
się w sufit.
- Nie, to na
pewno coś innego. - Powiedział na głos.
- Muszę
się przewietrzyć...
Szybko wziął
z szafy pierwsze lepsze ubrania i założył na siebie. Zanim wyszedł otworzył
okno, by do środka wleciało świeże powietrze. Cicho zszedł po schodach, by
nikogo nie obudzić. Wyszedł z budynku i odetchnął głęboko. Było pusto,
nikt nie siedział na ulicy. W kilku oknach paliło się światło. Skręcił kilka
alejek dalej i szedł wąską uliczką bez celu, przed siebie ale wtedy zobaczył
ich, Śmierciożerców. Nawet nie próbował wycofać się niezauważony, bo
ci dostrzegli go wcześniej. Obrócił się szybko i zaczął uciekać. Nie
wiedział gdzie biegnie, jak najdalej od nich. Co mu do głowy przyszło
by wychodzić o tej godzinie?! Zajęty karceniem się w myślach nie
zauważył, że wpadł w ślepą uliczkę. Chciał zawrócić, lecz drogę zagrodzili
mu poplecznicy Voldemorta. Nie mieli masek ale nie rozpoznał żadnego z nich.
Zaczęli niebezpiecznie zbliżać się w jego kierunku. Harry chciał się wycofać
ale natrafił na tę przeklętą ścianę.
- O proszę,
kogo my tu mamy? - Usłyszał syk od jednego z nich
- Co słynny
Harry Potter robi o tak późnej porze na Nokturnie? Czyżbyś szukał towarzystwa?
- Pozostali Śmierciożercy zarechotali, a Harry skulił się w sobie.
- Mamy
rozkazy ale nikt nie powiedział, że nie możemy się zabawić.
Potter
zsunął panicznie ręce na swoje kieszenie. Cholera! Nie miał różdżki!
-Czyżbyś nie
miał jak się bronić? Chłopczyk zgubił różdżkę, a gdzie mamusia? Może pomoże?
Ah... Zapomniałbym, jest martwa.
Po raz
kolejny usłyszał złowieszcze śmiechy. Patrzył na nich przerażony nie wiedząc,
co robić. Nie miał jak się obronić.
- Petrificus
totalus! - Krzyknął jeden z nich, a niewidzialny promień trafił w jego klatkę
piersiową i sparaliżowało mu całe ciało.
Znów te
śmiechy. Słyszał zbliżające się kroki i ujrzał zadowolone twarze Śmierciożerców
tuż nad swoją. Nie ukrywał, był przerażony.
- Wiecie co
macie robić. - Rzucił, prawdopodobnie, ten który nimi kierował. Osoby w
czarnych szatach przewróciły go na brzuch.
- Proszę...
Tylko nie to... - Błagał w myślach. Już wiedział co planują.
Chciał krzyczeć ale zaklęcie rzucone na niego uniemożliwiało mu
to.
Jednym
ruchem różdżki został pozbawiony dolnej części ubrań, gdyby tylko mógł
się ruszyć... Czyjeś ręce złapały jego ramiona i wiedział, że to
koniec. Próbował poruszyć rękami, nogami, czymkolwiek, niestety próby
zdawały się daremne.
- Zrób coś,
żeby wydał z siebie dźwięki, chcę go słyszeć.
Harry'ego
przeszedł dziwny dreszcz i zorientował się, że może mówić.
- Sadyści! -
Wrzasnął rozpaczliwie.
- Wiemy
śliczny, uspokój się.
Zaczął analizować słowa
Śmierciożercy ale jak do jasnej cholery miał się uspokoić?!
- Nie. Nie,
nie, nie... - Powtarzał, gdy poczuł przesuwającą się dłoń po pośladkach.
Wydał z
siebie paniczny wrzask. Śmierciożerca rozsunął mu szeroko uda i ulokował
się pomiędzy nimi. Zaczął płakać. Poczuł silny nacisk na swoje wejście i
krzyknął głośno ale jego oprawcy nic sobie z tego nie robili.
- Błagam...
Błagam, nie... - Zakwilił zdruzgotany.
Poczuł
niewyobrażalny ból, gdy mężczyzna wszedł w niego jednym, zdecydowanym
ruchem. Wydał z siebie pełen bólu i zdruzgotania wrzask… Było
już za późno na cokolwiek. Słone łzy zaczęły spływać po jego policzkach, a
Śmierciożercy stali nad nimi, śmiali się i wyzywali od najgorszych.
Dlaczego go to akurat spotkało?
- Dobry
chłopczyk... - Usłyszał szept nad swoim uchem, zrobiło mu się nie dobrze. - O
kurwa... - Wyjęczał w momencie, gdy znalazł się cały w jego środku.
Poczuł, że
spomiędzy jego ud wypływa krew ale to również nie zrobiło wrażenia na tych
bestiach. Mężczyzna zaczął się gwałtownie poruszać. To było obrzydliwe. Tak
bardzo pragnął, by Alex znalazł się obok niego i go przytulił...
- Agh! -
Krzyknął, jak Śmierciożerca uderzył coś w jego środku. Sam się zaskoczył ale to
rozlało nie najgorsze uczucie wewnątrz niego. Policzki Pottera były całe
czerwone ze wstydu, łzy skapywały na ziemie, a głośne stęknięcia nad nim
wywoływały w nim odrazę. Mężczyzna złapał go za włosy i z jadem w głosie
powiedział:
- Podoba ci
się?
Pozostali
znów zarechotali. Jeszcze nigdy nie został upokorzony w taki sposób. Nigdy.
Gryfon nie odpowiedział, pozostała duma mu na to nie pozwalała.
Zielonooki
był cały obolały, najbardziej w dolnych częściach ciała. Czuj się zdruzgotany,
a śmierciożerca nie przestawał go gwałcić.
- Proszę...
Błagam... Nie mogę... - Zaskomlał.
- O nie,
księżniczko. Każdy się tobą zajmie. - Powiedział ktoś za nim.
I dopełnili
swoich słów. Było ich ośmiu. Harry'emu z cudem udało się to zliczyć.
Przez cały
czas nie przestawał płakać i krzyczeć.
Błagał by
przestali. Chciałby stracić przytomność by
nie musieć czuć już TEGO, by nie brać w tym udziału.
Gdy ostatni
skończył rzucili na niego przeciwzaklęcie, przez co Harry automatycznie
przekręcił się na bok i podwinął kolana.
- Czarny Pan
zabronił używać nam na tobie zaklęć ale o niczym innym nie
wspominał.
Przecież
myślał, że to koniec. Co chcą mu jeszcze zrobić? Nie wytrzyma już tej
tortury.
Mocne
kopnięcie w brzuch otrzeźwiło go z zamyśleń, następnie kilka w twarz, biodra...
Po chwili zaczął kaszleć krwią.
- Proszę...
Stop... - Wystękał z trudem. Nie miał siły mówić.
- Dobra,
wystarczy, jeszcze tu skona.
I posłuchali
go. Potter nie wiedział już co się wokół niego działo. Stracił kontakt ze światem.
Witajcie c:
Jak rozpoczęcie roku szkolnego?
Rozdział gotowy, nowiutki i chyba trochę powalony. Pisany przez
cztery dni. Miałem totalny brak weny. Ale wyrobiłem się na dzisiaj
:D
Mam nadzieję, że was nie zraził, przez... No.. Mniejsza. Ostrzeżenia są :/
I mam do was pytanie. Mianowicie:
Jak oceniacie to opowiadanie? Biorąc pod uwagę, że jest to moje pierwsze,
brak bety i czasy gimnazjum jeszcze/niestety ze mną są. I koniec pytania.
Liczę na komentarze i byłbym wdzięczny, gdyby ktoś wyłapał jakiś błąd to poinformował mnie o tym. Człowiek uczy się na błędach.
Pozdrawiam, Kay
Ciekawe opowiadanie. Już nie mogę się doczekać kontynuacji (a także rozwinięcia wątku Drarry, choć pewnie po ostatniej scenie trochę to potrwa)
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny :)
Kiedy next?
OdpowiedzUsuńodpowiedz w nowym poście
UsuńPiszę komentarz, bo jak widzę na forum Drarry, że ktoś się męczy i pisze, a nie ma ani jednego komentarza, to mnie to wkurza, tym bardziej, że jestem cholernie cięta na to towarzystwo wzajemnej adoracji, które gnębi każdego, kto do niego nie należy. Otóż nie jestem zalogowanym tam członkiem, dlatego wypowiem się na Twoim blogu. Nie zrażaj się brakiem komentarzy, zresztą widzę , że tutaj masz kilka, więc ktoś komentuje, oczywiście nie na forum, bo to konkurencja, tam są tylko echy i achy koleżanek i towarzystwa nad własną twórczością. Żałosne. Nie zrażaj się, pisz, jesteś kreatywna i to mi się podoba. Naprawdę mam na uwadze Twój młody wiek. Ja w twoim wieku pisałam sporo gorzej. Oczywiście musisz popracować nad stylem, znaleźć betę( sama wiem, że to graniczy z cudem) ale masz coś, co jest najważniejsze - pomysł i kreatywność.
OdpowiedzUsuńPowodzenia.
Hej,
OdpowiedzUsuńjakie to zadanie ma Draco, zabicie Dumbledora czy na przykład przyjaźń z Potterem i przyprowadzenie go do Voldemorta, mam nadzieję, że Alex nie chce go wykorzystać, ech śmierciożercy mieli ignorować Harrego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Witam,
OdpowiedzUsuńjakie to zadanie ma Draco do wykonania? zabicie Dumbledora czy na przykład przyjaźń z Potterem i przyprowadzenie go do Voldemorta, mam nadzieję, że Alex nie chce wykorzystać Harrego i na prawdę mu zależy na nim, ech śmierciożercy mieli ignorować Harrego...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie
Hej,
OdpowiedzUsuńjakie zadanie dostał Draco? zabicie Dumbledora czy na przykład przyjaźń z Potterem i przyprowadzenie go do Voldemorta, mam nadzieję, że Alex nie chce wykorzystać Harrego i na prawdę mu zależy na nim, ech śmierciożercy mieli go przecież ignorować...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga